Tajemnice św. JPII - cz. II PDF Print E-mail
Written by Zapalski   
Monday, 03 February 2025 20:45
There are no translations available.



Tajemnice świętego JPII – cz. II



W 1958 r. ks. Karol Wojtyła został  biskupem

W sierpniu 1958r. ks/ Karol Wojtyła zwany w środowisku turystycznym Wujkiem, przebywał z 4 zaprzyjaźnionymi osobami na Mazurach i cieszył się wspaniałą pogodą. 5sierpnia dotarła  do grupy wiadomość, że Wujek musi się natychmiast stawić u Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Cóż było robić? Rankiem z dwoma osobami podpłynął kajakiem do Olsztynka, a tam poprzez „okazję” dotarli do stacji kolejowej. Stamtąd ks. Wojtyła pojechał prosto do Warszawy, gdzie z ust prymasa Stefana Wyszyńskiego dowiedział się, że papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym w Krakowie.


Leżał krzyżem i dziękował Bogu za wybór na biskupa

Po wizycie u Prymasa Polski, nominat Karol pierwsze kroki skierował do klasztoru Urszulanek  na ul. Wiślanej. O wieczornej porze  zapukał do furty. –„ Czy mógłbym pomodlić się w waszej kaplicy? – zapytał. Po chwili był już sam przed tabernakulum. Położył się na podłodze i zatopił w modlitwie. Mijały minuty. Zaniepokojona siostra zajrzała do środka i szybko cofnęła się widząc leżącego krzyżem mężczyznę. <> – pomyślała. Czas płynął, a ksiądz nie wychodził. W końcu kobieca troskliwość wzięła górę nad cierpliwym czekaniem. Siostra zdobyła się na odwagę i raz jeszcze weszła do kaplicy. Może ksiądz zjadłby kolację?- zapytała. Nieznajomy uśmiechnął się. Pociąg do Krakowa odchodzi dopiero po północy. Pozwólcie mi tu pobyć. Mam dużo do porozmawiania z Panem Bogiem.  Nie przeszkadzajcie mi”. Tak ks. Karol Wojtyła dziękował Bogu za godność biskupią.

Na podstawie książki „Nasz  Papież” Pawła Zuchniewicza. Wydawnictwo „M”, Kraków 2002.

 

Proroctwo ks. Dolindo na temat JPII. o tym, że zostanie papieżem.

Słynny ks. Dolindo z Neapolu był wyposażony w nadprzyrodzony dar rozróżniania , umiejętności czytania w ludzkich sercach oraz wyjątkowe zamiłowanie do analizowania Ksiąg Pisma Świętego i przeżywania Eucharystii. Przyjmował tłumy osób pragnących spowiedzi lub słowa pocieszenia, odwiedzał chorych, opiekował się biedakami z ulicy, przyciągał do siebie kazaniami i konferencjami młodych wykształconych studentów z Neapolu.

Pozostawił po sobie 33 tomów Komentarzy do Biblii. Był „drugim o. Pio” .Miał zwyczaj rozdawania ludziom obrazków ludzi świętych ze swoimi krótkimi, religijnymi pouczeniami. Zachowała się taka wyjątkowa kartka z datą 2VII 1965r. przesłana dla polskiego arystokraty. Hrabiego Witolda Laskowskiego. Tekst  jest prorocki i zapowiadał już wtedy, że z Polski będzie pochodził papież o imieniu Jan. Oto treść tego nadzwyczajnego dokumentu.

„Maryja do duszy: Świat chyli się do upadku, ale  Polska dzięki nabożeństwom do Mego Niepokalanego Serca uwolni świat od straszliwej tyranii komunizmu, tak jak za czasów Sobieskiego z 20-ma tysiącami  rycerzy wybawiła  Europę od tyranii tureckiej. Powstanie z niej nowy Jan, który poza jej granicami heroicznym wysiłkiem  zerwie kajdany założone przez tyranię komunizmu. Pamiętaj o tym. Błogosławię Polskę! Błogosławię Ciebie. Błogosławcie mnie. Ubogi ksiądz Dolidno – ulica Salvatora Rosa, 58, Neapol”.

Orginał tej kartki przechowywał słowacki biskup Paweł Hnilica, bliski przyjaciel JPII,  a świat poznał jej treść, dzięki kopii tych słów zapisanych w dokumentach grupy modlitewnej prowadzonej dawniej przez ks. Dolindo. Jego uczennice duchowe wyjawiły treść tej kartki, dopiero po wyborze Karola Wojtyły na papieża 16 X 1978r. Treść tej kartki wskazywała, że nowo wybrany papież, to będzie ten człowiek, który „zerwie kajdany nałożone przez tyranię komunizmu”. 

Tak też się stało. Papież realizował taki program ale nie przez metodę represji, ale poprzez odbudowę duchową jednostek i narodów, odbudowę człowieka od środka i przywrócić nadzieję, a żadne mury komunizmu  nie przetrwają.  Proroctwo Maryi zaczął realizować 22X1978 r. wypowiadając na placu św. Piotra słowa: „Nie lękajcie się!”.

Mało znane okoliczności przed wyborem JPII  na papieża.

Ówczesnemu Kościołowi potrzebny był papież, aby stał się silny wobec trudnych wymogów płynących ze świata, zwłaszcza świata lewicowego. Przed konklawe w 1978 r. było wymienianych kilku kardynałów włoskich, bo tylko z tego kraju wybierano następców św. Piotra. Tymczasem kard. Konig i kard. John Król z Filadelfii /Polak z pochodzenia/, coraz bardziej spoglądali na młodego krakowskiego purpurata Karola Wojtyłę, którego dobrze znali. Był mocny fizycznie i duchowo. Śmigał na nartach po najtrudniejszych zboczach górskich,  przemierzał piechotą długie trasy, nie przechwalał się, ale emanował szeroką kulturalną formacją nabytą  na Uniwersytecie Jagielońskim w Krakowie. Błyskotliwy Wojtyła dużo czytał, umiał słuchać innych odmiennych punktów widzenia, nie rezygnując ze zdecydowanego swego stanowiska.

Jego inteligencja robiła wrażenie, wiara zdawała się być nieugięta. Na trzy dni przed konklawe, 11X1978r. kard. Konig zorganizował wystawę poświęconą działalności kard. Wojtyły. Przybyło tam wielu purpuratów zwłaszcza z  Ameryki, Afryki i Azji. Nie był tam żadnego Włocha, bowiem według nich papieżem mógł zostać albo kard. Siri, albo kard. Benolle.

Innych kandydatów nie brali pod uwagę. Tymczasem kard. Konig tłumaczył, że jego celem nie jest robienie „kampanii wyborczej”, ale aby kardynałowie lepiej się poznali. W ten naturalny sposób, poznawali dotychczasowy dorobek naukowo-duchowy kard. Wojtyły z  dalekiej dla niektórych  Polski. Poznawali go, jako człowieka wiarygodnego do złożenia wobec świata świadectwa wiary, który na Soborze stawiał wiele razy na otwarty dialog z człowiekiem do niesienia mu Dobrej Nowiny o Chrystusie. Kardynałowie poznawali opinie Wojtyły na temat komunizmu i ateizmu, jego polemiki z teologami liberalnymi o wątpliwościach w wierze i obecności Jezusa w Eucharystii jak i na temat nierozerwalności małżeństwa czy kwestii mariologii. W bibliotece Kolegium można było obejrzeć dzieła Wojtyły, jego rekolekcje wielkopostne wygłoszone dla Pawła VII itp.

Tymczasem agencje światowe rozpisywały się tylko na temat tylko jednego według nich kandydata, tj. kard. Siriego. Pogrzebał on jednak swoje nadzieje poprzez niefortunny wywiad udzielony gazecie włoskiej, prowadzony w gniewnym tonie wobec dziennikarza, który zadawał mu „nierozumne” pytania.

16 X 1978 r. około godz. 17.20.podczas ósmego głosowania uzyskał 97 głosów i  został nowym papieżem, przyjmując imię Jana Pawła II.

Jeden z kardynałów, John Cody z Chicago powiedział wówczas: „To będzie największy papież w dziejach.


Góralu, czy ci nie żal?

To jedynie skromny urywek tego co działo się na uroczystej kolacji, która została urządzona po konklawe w Sali Książęcej Pałacu Watykańskiego.

Jan Paweł II krążył między zaproszonymi kardynałami. Wymieniał uściski i przyjazne słowa. Gdy podszedł do kard. Stefana Wyszyńskiego, ten chciał wstać w duchu szacunku, ale został powstrzymany przez papieża.  Obaj walczyli z napływającymi  do oczu łzami. Następnie papież podszedł do francuskiego kard. Villota, dyskretnym głosem pytając, czy nie pomyślał czasem o przywiezieniu jakiejś butelki szampana na tą okazję. Francuz się rozpromienił:

„Ależ, oczywiście, Ojcze Święty, oczywiście. Błyskawicznie do dyspozycji zakłopotanego ceremoniarza oddał 3 skrzynie najprzedniejszego musującego wina z winnic uprawianych w jego rodzinnych stronach. Ceremoniarz otrzymał polecenie: „Tak! I to szybko”.

Niebawem otwarły się drzwi, a w nich ukazały się siostry zakonne niosące na tacach butelki szampana i wysokie kielichy. Na chwilę  zatrzymały się,  niepewne, co dale. Ojciec Święty dał im znak, aby zbliżyły się z tym wszystkim do niego.  Chwycił za butelkę, odkorkował  wprawnym  ruchem dłoni, prosząc, by ceremoniarz zajął się następnymi. I przemieszczał się od stołu do stołu, nalewał do kielichów o podawał kardynałom złocisty napój.

Kiedy skończyło się wino w jednej butelce, sięgał po następną, odbierając ją z rąk  towarzyszącego  mu ceremoniarza Virgilia Noe. Kiedy zbliżył się do kardynała Filadelfii, Amerykanina polskiego pochodzenia Johna Króla, by napełnić mu kieliszek, nachylił się do jego u cha i szepnął: „Muszę niebawem przyjechać do Filadelfii, wtedy znów sobie pośpiewamy po naszemu”.  Król na to: „Kiedy tylko Wasza Świątobliwość zechce, w każdej chwili”. Słysząc te słowa, arcybiskup Nowego Jorku Torence Cooke wypalił: „A czemu nie zaśpiewasz teraz” Król zawahał się: „Zaśpiewać tutaj? Ale co”?

„Cokolwiek, byle było odpowiednie”- odpowiedział tamten. Amerykański kardynał wziął łyk szampana. „To może coś, co śpiewają w Polsce?- zaproponował, intonując swym mocnym głosem łacińskie Plurimos annos. Pozostali kardynałowie zerwali się na nogi, dołączając się do śpiewu. W pewnej chwili kard. John Cody z Chicago zawołał: „Zaśpiewaj Górala!” To jeden z ulubionych kawałków Jego Świątobliwości”.  „Po polsku „ – dopowiedział prymas Wyszyński...

I z piersi kardynała Króla wydobyło się gromkie: Góralu, czy ci nie żal....Wszyscy wsłuchali się w śpiew, opuszczając w dół kielichy i nie dbając nawet, o to, czy rozumieją  znaczenie słów. Śpiew wytworzył niepowtarzalny klimat. Gruchnęły oklaski. A Ojciec Święty, wyraźnie poruszony, zawołał: „Było pięknie. Nie będzie wam przykro, jeśli zaśpiewamy jeszcze raz?” i dołączył swój niski głos do dominującego barytonu Polonusa z Filadelfii. Irlandzki sekretarz papieski, ks. Diarmuid Martin, wyszeptał do ceremoniarza Virgilia Noe, iż widział już niejeden wybór papieski, ale czegoś podobnego to jeszcze nie widział, ani nie słyszał.

Pieśń o góralu, który musi  opuścić Ojczyznę dla chleba tak przywarła do osoby Jana Pawła II, iż gdziekolwiek na świecie stawał swe pielgrzymie stopy- czy to w Japonii, czy w USA, czy w Afryce – ona wszędzie szła za nim i mu towarzyszyła....

Śpiewanie jednak nie stępiło wrażliwości wybranego papieża. Kiedy wszyscy wznosili toasty, nie umknęło jego uwagi, że siostry zakonne obsługujące kardynałów nie uczestniczą w okolicznościowej radości. Złapał za butelkę, napełnił kielichy i zaniósł osłupiałym z zaskoczenia zakonnicom.

Ktoś, kto przywykł  do sztywnych reguł  życia papieskiego, mógł przecierać oczy ze zdziwienia, widząc Ojca Świętego nalewającego biały trunek, siostrom, oraz śpiewającego z werwą radosną przyśpiewkę, i to tak, jakby niczego innego  wcześniej w życiu nie robił. „To chyba nieznany polski obyczaj” – zastanawiano się. Wszystkim w tym momencie towarzyszyło przedziwne wrażenie, że  dla Watykanu i całego Kościoła nastały nowe czasy.


Sztuka przewodzenia

Cele pontyfikatu Jana Pawła II były jasno wyznaczone: głosić światu prawdziwą wartość wolności, szacunku,  dla życia ludzkiego i dla godności osób. Wnosić we wszystkie sytuacje i miejsca ewangelicznego ducha pojednania i duchowego przebudzenia....Dzień papieski trwał 18 godzin. Każdego poranka, po umyciu się, Jan Paweł II wracał do sypialni, by rozpocząć dzień od modlitwy przed wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, zawieszonym na ścianie nad klęcznikiem. To właściwie jedyny przedmiot, jaki Karol Wojtyła zabrał ze sobą z domu biskupiego w Krakowie.

O 5.45 opuszczał swój apartament, by udać się do kaplicy i odprawić pierwszą Mszę świętą. O w pół do ósmej Ojciec Święty szedł na śniadanie, ciągnąć  za sobą swych sekretarzy i niektórych zaproszonych gości. Każdego dnia lotem  polskich linii lotniczych docierały na stół papieski produkty z Ojczyzny: kiełbasa, wędliny, chleb, piwo, i mąka razowa, z której siostry przyrządzały ulubione dania papieskie: ciemne kluski podawane z kwaśnym mlekiem....

O 8.30 Ojciec Święty prywatną windą wjeżdżał na trzecie piętro, do swego gabinetu, w którym pracował przy biurku przez 3 godziny. W zasiadaniu do konfesjonału w Bazylice św. Piotra, w składaniu wizyt pacjentom rzymskich szpitali, w braniu na ręce dzieci podczas audiencji zbiorowych, w braterskich i serdecznych spotkaniach z innymi biskupami widać było człowieka kochającego życie duszpasterskie i pragnącego każdym słowem, wyrazem twarzy i gestem dodawać wigoru starym i niezmiennym prawdom katolickiej wiary.

Drzwi jego gabinetu otwierały się i zamykały trzydzieści lub czterdzieści razy na dzień, wpuszczając procesję osób. Jedni zamieniali kilka zdań z Ojcem Świętym i po kilku minutach odchodzili, inni zamykali się z nim  na dłuższą  rozmowę.  Za każdym razem  poświęcał maksymalną uwagę każdemu z gości, wnikając swymi skupionymi, błękitnymi  oczami w obszary myśli serca, skąd brały się wypowiedziane słowa. Umiał też kontrolować czas i dynamikę spotkania,  wiedząc kiedy odprowadzić delikatnie gościa do drzwi.

Mimo, że  przywiązywał wagę do zwięzłości i punktualności, bywało, że kolejne punkty programu dziennego opóźniały się o całą godzinę. Nieraz ostatni z gości opuszczał pomieszczenia papieskie tuż przed zamknięciem bram Watykanu, blisko północy. Zwykle po posiłku poświęcał kwadrans na krótką drzemkę. Nie rezygnował też, o ile było to możliwe z godzinnego spaceru po ogrodach watykańskich. Wśród przychodzących było wielu Polaków, który na bieżąco informowali go o tym, co się dzieje w Ojczyźnie.

Starał się znaleźć każdego dnia choćby chwilę, by przejrzeć gazety, nie zadowalając się rutynowym wyciągiem przygotowanym mu przez Sekretariat Stanu. Domagał się też ścisłych sprawozdań z ważnych spraw rozpatrywanych przez poszczególne kongregacje i sekretariaty Kurii Rzymskiej.

Źródło tekstu: Książka ks. Roberta Skrzypczaka „Piękny człowiek” Jan Paweł II- niezapomniany Papież. Wydawnictwo AA, Kraków 2023.

Last Updated on Wednesday, 05 February 2025 17:05