Różne sytuacje życiowe PDF Drukuj Email
Wpisany przez Zapalski   
piątek, 09 sierpnia 2024 14:39


Różne sytuacje życiowe


Spotkał Miss Ameryki!

Świadectwo teologa o. Rupcića po pobyciu w Medziugoriu.

Najpierw było spotkanie z widzącymi, potem wyraźne cuda, np. : uzdrowienie ślepego starca, Jozo Vasilija, i wielu innych chorych. Później widziałem wiele naturalnych cudów. Światło na Podbrdo. Czasami widziałem Maryję. W towarzystwie tysiąca pielgrzymów widziałem wirujące słońce i wiele innych fenomenów.
Spotkałem Miss Ameryki. Powiedziała mi, że właśnie wtedy gdy miała przystąpić do konkursu Miss Ameryki, kuzyn powiedział jej, aby pojechała do Medziugoria. Nie wiedziała co to jest. Kuzyn opowiedział jej o objawieniach Matki Bożej. Postanowiła tam pojechać. Oto co powiedziała:

„Poczułam siłę. Przybyłam do Medziugorja. Moje nawrócenie nastąpiło podczas drogi krzyżowej. Wybuchłam płaczem. Były to łzy wolności. NIE BYŁAM JUŻ SOBĄ. Najlepsza rzecz wydarzyła się po moim powrocie . Zostałam wybrana Miss Ameryki. Nic nie czułam, ale to było ogromne szczęście, ponieważ gdziekolwiek jestem teraz zapraszana, mam szanse mówić o cudach jakie Maryja mi uczyniła. Teraz mówię tylko o Maryi.”

Maryja: Drogie dzieci! Pragnę was wezwać do przeżywania Mszy świętej. Jest wielu takich, którzy odczuwają jej piękno, lecz są i tacy, którzy niechętnie przychodzą. Ja was wybrałam drogie dzieci, a Jezus wam daje swoje łaski we Mszy świętej. Przeżywajcie świadomie Mszę świętą i niech przybycie na nią będzie dla was radością. Z miłością przychodźcie i przyjmujcie Mszę świętą.


Budziaszek- członek zespołu „Skaldowie”, mąż, ojciec, propagator modlitwy różańcowej.

Kto ma najwięcej zasług?

Myślę, że Święta Rodzina była najszczęśliwszą rodziną na świecie, ponieważ był w niej Jezus. W domu tym nie było ani jednego zbędnego mebla. Gdy Józef zachorował i nie mógł już pracować, narzędzia ciesielskie rozdano ubogim. Nie chcieli mieć w domu nic zbytecznego.

Jedni jadą do raju pociągiem, inni furmanką, a jeszcze inni zwyczajnie- idą na piechotę. Według o. Pio-że właśnie ci ostatni mają najwięcej zasług.

Nie miałem butów i narzekałem, dopóki nie spotkałem człowieka bez stóp.

Źródło:poz. nr 4


Nawrócenie na Festiwalu Młodych w Medziugorju

Łukasz "Bęsiu"

Bęś jeszcze 7 lat temu kradł i brał narkotyki. Ale nawrócił się. Jak mówi – dzięki pielgrzymce do Medjugorie. Dziś jest odpowiedzialnym Mężem i Ojcem. Zachęca polską młodzież do rezygnacji ze złego stylu życia, grając chrześcijański rap. Swój przekaz adresuje do mieszkańców biednych dzielnic. Przemawia do swoich rówieśników językiem blokersów. Zachęca do zerwania z narkotykami, kradzieżami, chcąc uchronić innych przed podobnym losem do swojego. Jego muzyka również broni Rodziny  i zachęca do odpowiedzialnego Ojcostwa, do odkrywaniu Chrystusa.

To był bardzo ciekawy proces w moim życiu. Jako czternastoletni chłopak „zbuntowałem się”. Zacząłem spotykać się z kumplami starszymi od siebie, od których często nie wyciągałem nic dobrego. Zacząłem brać narkotyki. Począwszy od marihuany, przez amfetaminę po mocniejsze specyfiki. Nie widziałem sensu życia, myślałem tylko o tym, jak zdobyć kolejną „działkę”.Zaczęło dochodzić do kradzieży, aby zdobyć narkotyk. Dzięki litości nauczycieli przechodziłem z klasy do klasy. Moi koledzy posuwali się zbyt daleko i dostawali wyroki. Dziś są w więzieniach.Cieszę się, że mnie to nie spotkało chodź byłem blisko.

Kilka lat wcześniej moja mama nawróciła się, będąc na pielgrzymce w Medjugorie. Moja babcia była wcześniej bardzo chora i lekarze dawali jej 8 miesięcy życia. Mama modliła się w jej intencji na pielgrzymce w Medjugorie. Kiedy wróciła, moja babcia żyła jeszcze 8 lat. Lekarze łapali się za głowę. Kiedy mama wróciła do domu z pielgrzymki, zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje. Zaczęła mówić nam o Bogu, o tym, że go spotkała. Obiecała nam, że pojedziemy kiedyś tam razem z Nią.

W 2006 roku mama zapisała mnie na pielgrzymkę do Medjugorie. Zachęcała mnie, że zobaczę Adriatyk, będą to niezłe wakacje. Co roku w dniach od 1 do 7 sierpnia w Medjugorie jest Festiwal Młodych. Już po wejściu do autokaru czułem się zażenowany. Kilkanaście babć, które odmawiają różaniec. Gdzie ja wsiadłem? Nie chciałem z nimi jechać.Przetrwałem. Kiedy wysiedliśmy w Medjugorie na początku czułem się, jakbym tylko ja nie wiedział, o co chodzi.

Dziewczyny i chłopaki z różańcami w rękach, ludzie śpiewają, tańczą, modlą się do Boga. Młodzi, starzy. Trochę się zaniepokoiłem. Pomyślałem, że mam do czynienia z mocno nawiedzonymi ludźmi.Marzyłem o Adriatyku, a tutaj widzę tańczących młodych ludzi śpiewających „Hosanna”. Nie wierzyłem w Boga i chciałem kogoś poznać.

W pierwszym dniu podbiegła do mnie dziewczyna z Jeleniej Góry. Osłupiałem. 40 000 ludzi, a tu podbiega do mnie dziewczyna z mojego miasta? Na drugi dzień śpiewała piosenkarka Tatiana z Chorwacji. Bardzo chciałem mieć jej album, ale mieliśmy wyliczone pieniądze na każdy dzień. Po koncercie Tatiana podeszła do mnie i mojej siostry, dała nam swoje 2 płyty z autografami i adres mailowy. Osłupiałem po raz kolejny. W trzecim dniu festiwalu przeżyłem coś niesamowitego. Podczas wieczornej adoracji patrzyłem na ludzi, którzy uwielbiają Boga. Bardzo się dziwiłem. Czułem, że mają coś czego ja nie mam. Są szczęśliwi! Ja żeby być tak szczęśliwy musiałbym wypalić dużo marihuany… Do kogo oni śpiewają? Postanowiłem dłużej nie milczeć. Zacząłem krzyczeć do Boga: „Jeżeli istniejesz to mi to pokaż, bo nie wierzę!”. W tym momencie stało się coś bardzo dziwnego. Przez wiele lat ludzie przeze mnie płakali, gdy ich raniłem. Moja własna matka wylała tony łez przeze mnie.W momencie adoracji sam zacząłem płakać. Moja mama klęcząc obok mnie, cieszyła się bardzo. Dziś wiem, że Jezus przyszedł do mnie w darze pokoju. Oczyścił mnie z mojego egoizmu, grzechu i niedowiarstwa. Postanowiłem pójść do spowiedzi. Bałem się, że ksiądz ucieknie, słysząc, co poczynałem.Na szczęście nie uciekł.Po godzinnej spowiedzi czułem się tak jak te 40 000 ludzi. Wiedziałem, po co tu jestem i dla kogo jestem.Czułem, że odnajduję sens.Po powrocie do domu kumple namawiali mnie na narkotyki. Śmiali się, żę zwariowałem i idę na Papieża) Odmawiałem im skutecznie, uczestnicząc codziennie z siostrą we mszy świętej.Trafiłem do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, w której formowałem swoją duchowość i kontakt z Bogiem.Polecam wszystkim, aby chętnie przyłączali się do wspólnot. To bardzo umacnia decyzję trwania przy Chrystusie.

 

Początki z muzyką

Od 2006 roku czułem, że nie mogę milczeć. Zacząłem rapować o Bogu. Nagrywałem konsekwentnie nowe utwory mówiące o mojej przeszłości i o Jezusie który ją zmienił. Dziś mam na koncie 4 albumy. Będąc w Londynie pracowałem nad drugą płytą. Wystapiło na niej 18 raperów z USA, Kanady, Jamajki, Karaibów. Dziś Jeżdżę po szkołach, placówkach opiekuńczych oraz więzieniach gdzie koncertuje i daję świadectwo. Moje główne przesłanie jest do ludzi mocno zagubionych i poszukujących.

Młodzi ludzie słuchający rapu lubią świeże, oryginalne kawałki. Ja staram się robić rap bezkompromisowo, aby zachęcić ich do wybrania Chrystusa. Nie zależy mi na tym, aby ludzie chwalili mnie jako rapera. Pragnę, aby przez moją muzykę spotykali się z Bogiem. To jest podstawa. Liczę na to, że coraz więcej młodych ludzi będzie wybierało dobro i wzbudzi się w nich pragnienie Nieba po śmierci.

Bęsiu – znany w Polsce raper z Jeleniej Góry. Jest Mężęm i Ojcem. Od 7 lat zajmuje się muzyką w której silnie broni Rodziny i chrześcijańskich wartości. Ma na swoim koncie 4 płyty. Jest zapraszany do ogólnopolskich stacji radiowych i telewizyjnych, udziela również wywiadów w prasie i internecie. Jego teledyski (Fanatyk, Nie opuszczaj ich) miały swoje premiery w telewizji TVP 1 („Między ziemią a niebem”), Dzień dobry TVN oraz TVP2 (,,Pytanie na śniadanie”).
Współpracuje z raperami z całego świata. Na jego drugim albumie 'Paruzja' pojawiło się 18 gości z USA, Kanady, Jamajki,Karaibów, Kanady, Hiszpanii, Bahama. Album był bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla ludzi podążających a oryginalnością. Ma na swoim koncie ponad 200 koncertów w Polsce i za granicą, doświadczenie w prowadzeniu zajęć w szkołach, placówkach opiekuńczych.
(Posted by Dzieckonmp w dniu 23 Kwiecień 2013)


Muzyka:
Występy w Telewizji:
https://www.youtube.com/watch?v=SzKfaxs6kh0 (Dzień Dobry TVN)
https://www.youtube.com/watch?v=77QHjBA-A0M (TVP2 ,,Pytanie na śniadanie”)
http://www.youtube.com/watch?v=JojcNWJ6Hxw (TVP1 ,,Między ziemią a Niebem”)
Teledyski:
http://www.youtube.com/watch?v=lr5xDuLlqLQ (Bęsiu – Nie opuszczaj ich)
Utwór broni Rodziny i dzieci. Bęsiu jest Ojcem chrzestnym dwójki dzieci, których ojcowie wyrzekli się odpowiedzialności.
Piosenka zachęca przyszłych oraz teraźniejszych tatusiów do odpowiedzialnego ojcostwa.
http://www.youtube.com/watch?v=W7KzTHayy04 (Bęsiu – Fanatyk)
Utwór radykalnie mówi o przynależności Bęsia do Chrystusa. Zachęca również do wybrania Go w swoim życiu.
http://www.youtube.com/watch?v=iwPrEkxrYeY (Bęsiu – Grzechy)
Utwór mówi o sile grzechu.Jak bardzo potrafi on zatruć nasze wnętrze i nasz świat. Bęsiu zachęca do wyzwolenia się z Niego i powrotu do Boga.
Źródło: centrummedjugorje.pl

Maryja- Medziugorie
Bóg pragnie was zbawić i posyła wam sygnały przez ludzi, przez przyrodę i liczne rzeczy, które mogą wam tylko pomóc, abyście zrozumieli, że powinniście zmienić kierunek waszego życia.

Drogie dzieci! Pragnę was wezwać do przeżywania Mszy świętej. Jest wielu takich, którzy odczuwają jej piękno, lecz są i tacy, którzy niechętnie przychodzą. Ja was wybrałam drogie dzieci, a Jezus wam daje swoje łaski we Mszy świętej.

Przeżywajcie świadomie Mszę świętą i niech przybycie na nią będzie dla was radością. Z miłością przychodźcie i przyjmujcie Mszę świętą.


Różaniec jest dla mnie duchowym kołem ratunkowym

Krzysztof Krawczyk ( piosenkarz)

Miałem w życiu kilka sytuacji bez wyjścia, w których po ludzku nie dało się nic zrobić, W latach 80. przebywałem w ciężkim stanie w szpitalu w Bydgoszczy. Tam narodziłem się duchowo. Uczestniczyłem w Eucharystii sprawdzonej przez o. Krzysztofa. Modliłem się też na różańcu. Pewnej nocy poczułem, że mój stan zdrowia bardzo się pogarsza, poczułem ogromny ból, nie miałem siły zawołać mojej żony Ewy, która spała obok mnie w sali. Przez zaciśnięte z bólu zęby wołałem z wiarą o pomoc do Boga. Odmówiłem może jedną dziesiątkę różańca i zasnąłem jak dziecko.

Matka Boża pomogła

Obudziłem się radosny i w znacznie lepszej formie. Zwróciło to nawet uwagę lekarzy podczas porannego obchodu. Nie umniejszając zasług lekarzy i personelu, chcę powiedzieć, że to Matka Boża tak troskliwie się mną zajęła. Tylko ja wiedziałem, że to dzięki ufnemu zwróceniu się do Boga w modlitwie różańcowej mój stan zdrowia się polepszył. W tej  modlitwie zwracam się często do Chrystusa, który jest moim Mistrzem: "Jezu Chryste, Ty znasz moje serce lepiej ode mnie, Ty wiesz, że nie kłamię". Dowiedziałem się, że Różaniec jest egzorcyzmem, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tej modlitwy.

Wielokrotnie w moim życiu doświadczyłem działania złego ducha. Wielu ludzi może się z tego śmiać i uważać to za wymysły. Kiedyś pokłóciłem się z żoną. Ostra wymiana zdań zakończyła się płaczem Ewy. Stanowczo odmówiła wyjazdu na koncert, a odpowiada za przygotowanie koncertów; jest świetną organizatorką i mam w niej nie ocenioną pomoc. Zmartwiło mnie to bardzo. Wsiadłem do samochodu, trzasnąłem drzwiami i zacząłem się modlić na różańcu: "Panie Jezu, widzisz, że nie mogę nic zrobić, tylko ty możesz mi pomóc". Nie minęło kilka minut, a do samochodu weszła zapłakana jeszcze Ewa i wyruszyliśmy razem... Będąc w USA, razem z żoną  byliśmy na autostradzie. Kiedy nasz samochód znalazł się na moście zawieszonym jakieś 500 m nad kanionem, usłyszałem szatański szept, by skręcić kierownicą i skończyć z tym wszystkim. Wówczas Ewa zdecydowanym  ruchem "odbiła" kierownicę i uderzyliśmy w barierkę mostu. Potem głośno zaczęła odmawiać Różaniec. Mówiła później, że moja twarz była wykrzywiona w jakimś nieludzkim grymasie. Z początku krzyczałem,  że nie chcę słyszeć o żadnym różańcu, ale po cichu modliłem się razem z Ewą. Jestem przekonany, że istnieje byt zły - szatan, który walczy o nasze życie po śmierci i który chce nas skłócić z Bogiem. Zły duch jest konsekwentny w swoim działaniu by doprowadzić nas do upadku. Ale przed atakami złego można się obronić - tarczą i mieczem do walki ze złym duchem jest Różaniec.  Ci, którzy odmawiają różaniec muszą mieć świadomość, że ataki złego będą wobec nich silniejsze, gdyż szatan będzie chciał ich odciągnąć od tej modlitwy.

Różaniec to tarcza i zbroja przeciwko zapędom złego

Mam kilka różańców. Jeden z nich dostałem od Jana Pawła II. Nie zabieram go nigdy ze sobą. Boję się go zgubić. Bardzo cenny dla mnie jest również różaniec, który dostałem na koncercie w Niemczech od pewnej Polki. Również został przewieziony z Fatimy; jest wytarty i widać, że często był używany. Na tym różańcu, który leży na moim nocnym stoliku, modliłem się i dolegliwości serca ustąpiły. Nie zdążyłem nawet odmówić jednej dziesiątki, gdy poczułem się lepiej. Sprawdziłem puls. Był miarowy. Bardzo chciałbym, żeby chciałbym Różaniec nie był dla mnie tylko kołem ratunkowym, ale stanowił moją codzienną modlitwę. Mogę zapewnić, że nieraz sprawdził się  w moim życiu jako tarcza i zbroja przeciwko zapędom złego. Źródło: nr7


Radosny, bo był na Mszy Świętej


Czy systematycznie uczęszczacie na Mszę świętą ? To świadectwo wiele o tym mówi.

Mam 26 lat, urodziłem się w Polsce, ale będąc nastolatkiem wyjechałem z rodzicami do Niemiec. Od najmłodszych lat opowiadano mi w domu o miłości Jezusa i uczono mnie równocześnie miłości do Niego. Po wyjeździe z kraju w którym wtedy byłem otoczony prawie tylko wierzącymi ludźmi, zetknąłem się z inną rzeczywistością. Większość moich kolegów i koleżanek w szkole jak i wiele innych wokół mnie nie było katolikami, albo w ogóle wierzącymi.

Moja wiara została wystawiona na próbę.

Ale dzięki  moim rodzicom, jak i dziadkom, nosiłem w sobie pewność wiary. Wierzyłem, że Jezus jest obecny w Eucharystii, nawet, jeśli na Mszy Św. niedzielnej nie widziałem prawie nikogo z moich rówieśników. W trudnościach związanych z dawaniem świadectwa o wierze wobec otoczenia, jak i wielu innych trudnościach życia codziennego, coraz bardziej rozumiałem, że tylko Jezus może mi pomóc, a szczególnie podczas Mszy Św. przez przyjmowanie Jego Ciała do mojego serca, a przez to do całego mnie. Zacząłem,więc chodzić do kościoła na Eucharystię częściej, również w tygodniu, zaniżając w ten sposób średnią wiekową o wiele lat.

Obecność młodego człowieka na Mszy w dniu powszednim budziła trochę sensację, starsze panie patrzyły na mnie z pewnym zdziwieniem. Ja sam czasami pytałem się, czy to jest całkiem normalne. Ale w głębi serca wiedziałem, że przychodzę dla Jezusa i doświadczyłem bardzo konkretnie Jego obecności i pomocy. Czasami przychodziłem z wieloma problemami, zapytaniami, z trudnościami wybaczenia......  Najpóźniej po przyjęciu Komunii Św., a niekiedy już po przeistoczeniu, czułem jak ten ciężar spadł.

Znowu wracało spojrzenie zrozumienia i miłości na otaczających mnie ludzi, spojrzenie pełne nadziei na moją sytuację, jak na sytuację innych.

Czasami zdarzało mi się będąc przychodzić na Mszę Św. będąc zmęczonym fizycznie, a po niej byłem gotowy jeszcze wiele zrobić.

Kiedyś w Belgii po Mszy Św. brałem udział w ewangelizacji w domu studenckim i byłem radosny i pełen entuzjazmu, że aż idący ze mną inny młody chłopak musiał objaśnić jednej dziewczynie, że to tak jest, ponieważ akurat byłem na Mszy Św. i to jest normalne.

A teraz będąc na misji w Kazachstanie z różnymi ludźmi, często bardzo biednymi, duchowo i materialnie przynoszę ich problemy i ich samych Eucharystię oraz na adorację eucharystyczną.         Oddaję to wszystko Jezusowi, a On się wszystkim zajmuję. I wychodzę wolny, lekki oraz pełny radości w Duchu Świętym, którego wlał w nasze serca. Arek               

-----------------


Z cyklu: Uchylone tajemnice życia wiecznego

Czy należy przybliżać dzieciom, młodzieży wiedzę o życiu wiecznym, skoro ich życie praktycznie dopiero się zaczyna? Najważniejszym celem życia człowieka na ziemi jest zdobycie zasług na życie wieczne. Dzieci fatimskie-Łucja ,Hiacynta i Franciszek,miały zaledwie 8- 9lat, a już doświadczyły przejmującego obrazu piekła, co dla nich stało się ,wielką motywacją do modlitwy i szukanie drogi do świętości jako gwarancji na życie wieczne w niebie.

W piśmie "Głos z drugiej strony" (3), które posiada wielokrotne imprimatur Kościoła czytamy świadectwo.


Módl się dalej za mnie, a ja ci to później odpłacę.

Pewna zakonnica we Francji modliła się dużo i wiele ofiar składała za swoją zmarłą siostrę. Z dobroci Bożej i dla naszego pouczenia Pan Bóg pozwolił tej zmarłej siostrze objawiać się. Oto słowa, które zapisała. Opisu ona tamten świat.  

"Ponieważ jeszcze żyjesz na ziemi, nie potrafisz wyobrazić sobie jakim jest Bóg, ale my tutaj już wiemy i rozumiemy, dlatego, że nasza dusza uwolniona jest od więzów, które nas krępowały i przeszkadzały w osiągnięciu świętości. Tutaj jesteśmy zatopione zupełnie w Woli Bożej, gdy na ziemi, jak bardzo by się nie było świętym, zawsze jeszcze mamy swą własną wolę.

Tu już jej nie posiadamy.Znamy i wiemy tylko to, co Bogu podoba się nam oznajmić, nic poza tym. Nie potrafię ci wyjaśnić jak to jest, że my widzimy ziemię inaczej niż ty.Zrozumieć to można dopiero, gdy opuściło się ciało, gdyż wtedy ziemia wydaje się być kropką w porównaniu z horyzontami wieczności, które otwierają się przed naszą duszą.

Dopóki się żyje, nie myśli się o tych sprawach,wieczność nie liczy się. Jedynym przedmiotem prawie wszystkich pragnień jest jest ziemia, która jest tylko przejściem, która przyjmuje tylko ciało stające się znowu ziemią.

Zazwyczaj o niebie się nie myśli. Jezus i Jego Miłość są zapomniane. Kiedy umierają rodzice, przyjaciele, mówi się kilka pacierzy, popłacze kilka dni, a potem zapomina się o nich.Ich dusze pozostawione są same sobie.Zasłużyły pewnie to sobie, gdyż za życia same nie modliły się za zmarłych, a Boski Sędzia odpłaca nam na drugim świecie to, co uczyniliśmy za życia dla drugich.   Módl się dalej za mnie, a ja ci to później odpłacę.

Źródło:poz.4

Za komentarz niech posłużą słowa: Pan Jezus do św. Siostry Faustyny Kowalskiej:

"Wstępuj często do czyśćca, bo tam cię potrzebują".

My proponujemy: 1 dziesiątek różańca w intencji dusz w czyśćcu cierpiących, o których już nikt nie pamięta".

Podajcie mi moją broń - mówił Ojciec Pio, gdy czuł, że traci siły w walce ze złem. Tym się zwycięża szatana - wyjaśniał, biorąc do ręki różaniec.

--------------
Temat dla rodziców

Modlitwa o uzdrowienie

Jedną z form działalności apostolskiej Jezusa było uzdrawianie chorych.
"I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w  tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelki słabości wśród ludu ( Mt 4,23)

Popularnie się mówi, "Msza uzdrowieniowa", lub "modlitwa wstawiennicza".  Znaczy, że będzie to Msza i modlitwy ze szczególnym akcentem  na prośby do Boga o uzdrowienie z chorób fizycznych, duchowych lub umysłowych.  To jest ten szczególny moment leczenia "...uzdrawiajcie chorych,którzy tam są,i mówcie im: Przybliżyło się do was Królestwo Boże"(Łk10,8-9) Owoce są takie, że niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą". (Mt11,4-6)

Podstawą jest Msza św. po której następuje najczęściej wystawienie Najśw.Sakramentu,modlitwy i pieśni uwielbienia, a następnie błogosławieństwo Najśw. Sakramentem i modlitwa z nałożeniem rąk nad daną osobą, przez kapłana charyzmatyka, obdarzonego darem uzdrawiania.

Podstawą modlitw o uzdrowienie jest oddanie Bogu następujących spraw:

1.Przebaczenie win, słabości samemu sobie.

2.Przebaczenie wszystkich spraw naszym winowajcom-spraw znanych i nieznanych.

3.Skierowanie prośby do Boga o przebaczenie win i grzechów naszych przez odkupieńcze zasługi Najdroższej Krwi Chrystusa, Jego rany, przez działanie Ducha Świętego, przez wstawiennictwo Matki Bożej itp..


 

Świadectwo uzdrowienia

"Proszę Pana albo stał się cud, albo w porę miał Pan
przeprowadzoną operację".

13 V 2007r. była Komunia Św. mojej córki. Po powrocie do domu zatelefonowała moja przyjaciółka z Niemiec. Powiedziała, że jej mąż jest bardzo chory, ma ma rozpoznaną chorobę nowotworową- czerniaka złośliwego. Był już po operacji. Nie mogła się pogodzić z tą diagnozą, bardzo płakała.Chciałam ją jakoś pocieszyć i do głowy  nagle przyszła mi tylko jedna myśl- modlitwa.Obiecałam jej, że pójdę na Mszę z prośbą o uzdrowienie, która odbędzie się 24 V 2007r.[w Kościele NSPJ w Tomaszowie Lub.]

Muszę przyznać, że nigdy nie byłam na takiej Mszy Św. celebrowanej przez o. Józefa Witko. 24 V w upalny dzień poszłam na Mszę Św. tylko z jedną intencją.

Od początku prosiłam  Pana Najwyższego o uzdrowienie mojego Kolegi jak umiałam najgoręcej.

W tej intencji przyjęłam Komunię Św.  Ponieważ kościół wypełniony był po brzegi, stałam przy samym wejściu.Całą modlitwę o uzdrowienie klęczałam na metalowych kratkach, trochę wspierając się o drzwi wejściowe. Kiedy ksiądz rozpoczął  śpiew w różnych  językach,  na chwilkę jakbym straciła świadomość.

Kiedy się ocknęłam w dalszym ciągu i klęczałam oparta o drzwi, nieśmiało zaczęłam się rozglądać na bok, czy ktoś to zauważył co się ze mną stało; ale  nikt na mnie nie zwracał uwagi. Potem tak dziwnie się czułam, ale tego nie potrafię wyrazić słowami.

Potem była modlitwa z nałożeniem rąk, w której też uczestniczyłam. Wróciwszy do domu byłam spokojna, nawet taka spowolniona,ale nie mam słów do wyrażenia mojego stanu Po kilku dniach zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka- żona chorego.   Oznajmiła, że mąż jej miał w między czasie robione badania, bardzo szczegółowe,takie jakie przeprowadza się lotnikom. Badania, które wskazują gdzie są obecne komórki nowotworowe, w których narządach. Kiedy Kolega pojechał do lekarza po odbiór tych wyników,( a było to, dokładnie tego dnia, kiedy ja uczestniczyłam we Mszy Św. z prośbą o uzdrowienie) lekarz przywitał go takimi słowami:

"Proszę Pana albo stał się cud, albo w porę miał Pan przeprowadzoną operację. Żadnej komórki nowotworowej nie znaleziono".

Jest rok 2010, Kolega żyje. Co kilka miesięcy ma powtarzane  badania, które są bardzo dobre. Uprawia sporty, jeździ na nartach.
Ilekroć jestem na Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienie, dziękuję Panu za tak wielką łaskę uzdrowienia mojego kolegi. Bogu niech będą dzięki! Chwała Tobie Panie!
Ewa L. Tomaszów Lub. 5 V 2010r.

( Z archiwum SzAR)

---------------


cyklu: Rozsądek pilnie poszukiwany

Jak Pan Jezus zareagował na palenie papierosów!!

Kto pali papierosy, ten strasznie zatruwa swój organizm!!! Trzeba też wiedzieć, że samo przebywanie w oparach dymu tytoniowego też jest szkodliwe.
Gratulujemy tym , którzy nie palą papierosów! Ale czuwać trzeba stale, gdyż  w każdej chwili może pojawić się ktoś, kto powie: zapal, przecież to nic wielkiego, tylko spróbuj....
Przedstawiamy ogromnej wagi świadectwo,odkrywające Boże spojrzenie na problem palenia papierosów przez człowieka.


"NIE CAŁUJ MNIE TAKIMI ŚMIERDZĄCYMI USTAMI"
Warszawa, 13 maja 1993

Ponad 30 lat temu paliłam papierosy. Ostatnio, z racji nerwowej atmosfery w pracy i w domu, wypalałam ich ponad paczkę dziennie. Kilka razy w życiu próbowałam zerwać z tym nałogiem lub przynajmniej ograniczyć liczbę wypalanych papierosów, ale wszelkie próby szybko kończyły się niepowodzeniem. W ty mroku, na trzy dni przed Ofiarowaniem Pańskim, doznałam szczególnej łaski, i o tym chcę dać świadectwo. Po powrocie z wieczornej Mszy Św., chciałam oczywiście zapalić papierosa.

Nagle poczułam pragnienie, by wejść do pokoju, w którym przy moim łóżku leżał na szafeczce krzyż z wizerunkiem  Pana Jezusa. Krzyż ten od dłuższego już czasu całowałam codziennie na "dzień dobry" i na "dobranoc". Pocałowałam stopy Chrystusa i usłyszałam wewnętrzny głos bardzo wyraźny: "Nie całuj mnie takimi śmierdzącymi ustami". Zwinęłam się w kłębuszek przy łóżku, z krzyżem w ręce, oniemiałam. Pojęłam natychmiast KTO do mnie mówi. Cały wieczór nie jadłam, nie mówiłam "byłam i nie było mnie", nie umiem tego opisać.

Około 23-ej położyłam się spać i na "dobranoc", jak do tej pory, pocałowałam krzyż i wtedy stała się następna dziwna rzecz. Ten pocałunek był tak cudowny, że dreszcz przeszedł całe moje ciało. Takiego uczucia przy całowaniu krzyża nigdy nie miałam przedtem. Rano po tym przeżyciu stanęłam przed łóżkiem, spojrzałam na wiszący na ścianie obraz"Jezu ufam Tobie" i powiedziałam :" Aleś mnie urządził. Na zawsze. Teraz już nie mogę wziąć do rąk papierosa. To była Twoja decyzja Panie".

Od tego pamiętnego wieczora minęło ponad trzy i pół miesiąca. Papieros wtedy nie zapalony leży do dziś w tym miejscu, gdzie wtedy go położyłam. Jezu ukochany, Jezu miłosierny, Jezu wszechpotężny, Przyjacielu mój! Dziękuję Ci z całego serca, dziękuję Ci za ten wieczór,za ten rozkaz, za Twoją obecność przy mnie, za to, że raczyłeś spojrzeć na moją nędzę! Maryjo, moja najlepsza Mamo! U Twoich świętych rąk wieszam się jak dziecko, całuję je z największą czcią i sercem śpiewam Ci "dziękuję", bo ja dobrze już wiem, że Ty mi łaskę u Jezusa wyprosiłaś.

Czytelniczka "Rycerza Niepokalanej"

Źródło: poz.7

-------------

Przez Maryję do Jezusa

Młodość Pawła była raczej bez Boga. Później też nie było lepiej. Dopiero jak zachorował, to się przestraszył i wziął do ręki różaniec. Maryja miała już prawo nim się stopniowo zajmować i wyprowadzać z krętych dróg.

Paweł:
Kiedy w niedzielę szedłem do kościoła, to zamiast iść na Mszę św., spotykałem się z kumplami i stawaliśmy za kościołem, albo gdzieś z boku, rozmawialiśmy, paliliśmy papierosy, śmialiśmy się, albo szliśmy do sklepu na piwo. Kiedy przypominam sobie tamte czasy, co robiłem, jak postępowałem, to nasuwa mi się jedna myśl: to było straszne…! Tak trwałem w tym wszystkim przez ponad 10 lat.

Któregoś dnia zachorowałem i znalazłem się w szpitalu.

Po badaniach lekarskich okazało się, że mam powiększoną wątrobę, wrzody żołądka i nadciśnienie tętnicze. Kochani, wszystkie te trzy choroby były następstwem picia alkoholu! Przestraszyłem się, zacząłem się modlić i wziąłem do ręki różaniec. Pamiętam mój pierwszy kontakt z różańcem, nie wiedziałem jak się na nim modlić, nie rozróżniałem, które to są paciorki małe, a które duże. Cały czas pytałem się mojej mamy jak należy się modlić i na karteczce, którą nosiłem przy sobie, miałem rozpisane wszystkie części różańca, aby w razie czego, mieć zawsze pod ręką. I tak zaczęła się moja „przygoda” z różańcem i Koronką do Bożego Miłosierdzia.

Obrałem Matkę Bożą za swoją matkę i bardzo przepraszałem Pana Boga za wszystkie swoje grzechy i alkoholizm –  za to że

byłem takim pijakiem. Mój żal za grzechy naprawdę był szczery…
Po półtora roku od mojego nawrócenia, miałem sen, który pamiętam do dzisiaj. Śnił mi się Pan Jezus wiszący na krzyżu, na górze pełnej cierpienia i bólu. Bardzo, ale to bardzo cierpiał, Jego ból był tak ogromny, że nie da się tego opisać.

Zapragnąłem się wyspowiadać. Kiedy spowiadałem się w konfesjonale ogarnął mnie wielki strach i tak po ludzku… zaciąłem się, że nie wiedziałem, co powiedzieć. Ale Pan zadziałał wspaniale przez mojego spowiednika i objął całe moje życie, aż do dnia spowiedzi. Kiedy Pan Jezus odpuścił mi wszystkie moje grzechy, poczułem wspaniałą ulgę i pokój, i taką niesamowitą lekkość, że nie da się tego opisać. Jeszcze tego samego dnia, podczas snu przyśnił mi się Pan Jezus - Pan dobroci i miłosierdzia. Klęczałem w tym śnie przed takim samym obrazem Jezusa Miłosiernego, jaki kazała namalować św. Faustyna; prawą rękę miał uniesioną do góry, a lewa spoczywała na sercu, z którego wypływały dwa promienie: biały i czerwony. I te promienie padały na mnie…

To spotkanie z Jezusem bardzo mnie odmieniło.

To Pan Jezus mnie zmienił, nawrócił. Teraz wiem, że Bóg kocha każdego człowieka bez względu na wiek, rasę czy kolor skóry. Dla Niego każdy jest wyjątkowy, choćby i był najgorszym grzesznikiem. Bóg i tak go kocha, bo każdy człowiek jest jego umiłowanym dzieckiem. Nie wyobrażam sobie życia bez kościoła od którego kiedyś uciekałem, a w którym zawsze spotykam Jezusa pełnego miłości i miłosierdzia.

Kiedyś nie modliłem się wcale, teraz modlę się codziennie, rano i wieczorem.

Nieraz jest mi ciężko, bo choroba daje się we znaki, ale nigdy nie narzekam, bo nigdy nie jestem sam, wszystko oddaję Matce Bożej - mojej kochanej Mateńce, a modlitwa na różańcu daje mi niesamowitą siłę. Różaniec jest wspaniałą modlitwą. Kocham Jezusa i Matkę Bożą! Życzę dużo łask i błogosławieństwa Bożego!  Paweł

(http;//ostrzeżenie.wo...)

 

Zaproszenie do "Trzech Zdrowaś Maryja".


Św. Ludwik Grignon de Montfort mówi:

„Zdrowaś Maryjo to najmilsze pozdrowienie Matki, jakie można Jej złożyć, bo z Nim

Najwyższy posłał do Niej Archanioła, by pozyskać Jej serce”.


Św. Gabriel od M.B. Bolesnej odmawiał trzy Zdrowaś Maryjo, ilekroć pragnął otrzymać jakąś łaskę – i zawsze był wysłuchany.


Św.Leonard de Mauricio zachęcał, by odmawiać trzy Zdrowaś Maryjo rano – dla uproszenia nie popełniania grzechu w ciągu dnia oraz wieczorem – o nie grzeszenie w nocy, zwłaszcza przeciw czystości.


----------------
Świadectwo

Zapraszamy do świadectwa, które pokazuje,że nawet   zdemoralizowaną osobę, Bóg może postawić na nogi.

Zaczynałam od różnych klejów i rozpuszczalników, a potem brałam amfetaminę.

Do dzisiejszego dnia jest dla mnie cudem to, że normalnie żyję, ponieważ byłam tak głęboko zdemoralizowana. Mam teraz kochanego syna, córeczkę i męża – mówi w przejmującym świadectwie Irena.

Pochodzę z bardzo patologicznej rodziny. Mój tata nigdy nie pracował, a na dodatek robił takie rozboje, że co chwilę siedział w więzieniu. Moi obydwoje rodzice mieli problem z alkoholem, przez co często znęcali się nade mną i moim rodzeństwem. Jako małe dzieci zostaliśmy z rodzeństwem skierowani do różnych placówek. Ja akurat trafiłam do Domu Dziecka prowadzonego przez siostry zakonne. Niestety one znęcały się nad nami. A potem trafiałam od placówki do placówki. Niestety wtedy w tych różnych ośrodkach nie było odpowiednich warunków i znowu doświadczałam tam różnego rodzaju przemocy...Z tego powodu mój rozwój został opóźniony, co spowodowało, że zostałam skierowana do szkoły specjalnej. Nasi wychowawcy bardzo się nad nami znęcali, ponieważ nie mieliśmy nigdzie wsparcia. Miałam wtedy niecałe siedem lat i bardzo to przeżyłam. W tamtym czasie nie zdawałam sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje, ale wewnątrz czułam, że to coś bardzo złego. Oprócz tego mieliśmy przymusowe przepustki do domu.

Wtedy najczęściej nie chcąc wracać do domu, wałęsałam się po ulicy.

Razem z osobami z podobnych domów spaliśmy po klatkach, piwnicach, na strychach… Praktycznie byłam bezdomna. W wieku siedmiu lat po raz pierwszy sięgnęłam po papierosy. Szukałam tylko zdemoralizowanego środowiska, ponieważ we mnie narastało coraz więcej agresji.

W wieku trzynastu lat po raz pierwszy sięgnęłam po narkotyki

Zaczynałam od różnych klejów i rozpuszczalników, a potem brałam amfetaminę. Do dzisiejszego dnia odczuwam na zdrowiu skutki zażywania tych trujących substancji chemicznych. Wielokrotnie także przedawkowałam narkotyki, a potem „lądowałam” na detoksie. Oprócz tego nie znałam wtedy podstawowych zasad kultury, a większość zdań kończyła się albo zaczynała wulgaryzmem. To wszystko spowodowało, że w wieku szesnastu lat miałam już za sobą cztery próby samobójcze. Pierwszy osobą, która się mną w ogóle zainteresowała była pani dyrektor jednej placówki w Chrzanowie, której zależało na tym, abym wyszła na ludzi. Byłam zaskoczona, że chce mi pomóc. Moi wcześniejsi wychowawcy nagminnie nas okradali, ponieważ pomimo tego, że państwo dawało na nas pieniądze, my nie mieliśmy się w co ubrać i chodziliśmy w łachmanach. I ona załatwiła mi leczenie w ośrodku.

Zgodziłam się na to, ponieważ groził mi już poprawczak.

Robiliśmy różne zakłady na pieniądze, które polegały na tym, że „zarabiałam” na pobiciu koleżanek. Skutki ostatniej takiej walki były na tyle ciężkie, że dziewczyna, z która się biłam, cudem uniknęła śmierci. W sumie brakowało kilka procent, aby skończyło się ta sytuacja tragedią. Na drugi dzień pojechałam do ośrodka. Dla mnie to była tylko kolejna placówka. Myślałam, że będzie tam jak w każdym innym ośrodku.

„Kto Ci takie dziadostwo zrobił!?”

Trafiłam tam akurat na obiad. Wszystkiemu się z boku przyglądałam. W tamtym czasie nie potrafiłam nawet spojrzeć człowiekowi w twarz, ponieważ czułam taką nienawiść do całego świata! Pierwszym wielkim szokiem był dla mnie komunikat, że po obiedzie idziemy się pomodlić. Nigdy w dzieciństwie nie słyszałam o Bogu, ponieważ poza pierwsza placówką, trafiałam do świeckich ośrodków. Nawet nie wiedziałam, co to jest kościół! Nie chodziłam do normalnej szkoły, gdzie byłaby katecheza. To była szkoła specjalna, w której praktycznie nie było żadnych zajęć.

W kaplicy w Ośrodku „Nadzieja” do dzisiejszego dnia wisi duży krzyż z figurą Pana Jezusa. Pamiętam, jak pierwszy raz tam weszłam. Ludzie naokoło się modlili, a ja w ogóle nie wiedziałam, co oni robią. Moją uwagę jednak przykuł ten krzyż. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, kim jest Jezus, ale byłam w szoku, że kogoś można powiesić na krzyżu i wpatrując się w niego powiedziałam na głos, nie zwracając uwagi na to, że kaplica jest pełna osób: „No chłopie, widzę, że Ciebie też tak załatwili jak mnie. Kto Ci coś takiego zrobił!?”. To był mój pierwszy kontakt z Bogiem. Dotknęłam stóp tej figury Jezusa i zapytałam: „Kto Ci takie dziadostwo zrobił?”.

W ośrodku miałam trzy dni na zaklimatyzowanie się, a po tym czasie miałam włączyć się w codzienne obowiązki. I pamiętam, jak młodsza dziewczyna podeszła do mnie, abym też zaangażowała się w pracę. Zszokowało mnie to. Uważałam, że „ci młodsi” powinni pracować. Pamiętam, że wtedy kopnęłam wiaderko i pobiegłam do pokoju księdza, który prowadzi ośrodek

Nie pukałam do drzwi. Nie znałam takich podstawowych zasad kultury

Po prostu je kopnęłam i krzyknęłam: „Dawaj mi te dokumenty, tyś jest stuknięty, jak myślisz, że tu dalej będę! To jest dom wariatów!”. I wtedy się tak strasznie rozpłakałam. To było jak oczyszczenie. Wcześniej nigdy nie płakałam, bo bałam się być posądzona o słabość. Nie było nawet mowy o tym, aby się rozpłakać nawet wtedy, kiedy mnie bito. Dla mnie ten moment był jak chrzest. A ksiądz podszedł do mnie, objął mnie i powiedział: „Irena, dasz radę…”. Poczułam, jakby tym objęciem i słowami zostało ogarnięte całe moje życie. Teraz, po wielu latach myślę, że było to jakby dotknięcie się szaty Jezusa, po którym zostałam uzdrowiona.

W ośrodku nie miałam typowej terapii, ale po prostu uczyłam się normalnie żyć. Ksiądz bardzo często brał mnie do kaplicy i uczył całego katechizmu od podstaw, tłumaczył wszystko jak małemu dziecku: kim jest Jezus, co takiego zrobił, dlaczego został przybity do krzyża… Do pierwszej komunii świętej przystąpiłam w wieku osiemnastu lat. Poznawałam Maryję, która nazywałam „piękną Panią”. Tam uczyłam się wszystkiego: czytania, pisania, liczenia…

„Nigdy Boże w Ciebie nie zwątpię”

Do dzisiejszego dnia jest dla mnie cudem to, że normalnie żyję, ponieważ byłam tak głęboko zdemoralizowana. Mam teraz kochanego syna, córeczkę i męża. I tą miłością, której doświadczyłam w ośrodku , dzielę się teraz z moją rodziną. Codziennie modlimy się, chodzimy do kościoła. Mój mąż jest także wymodloną osobą. Syna mam z pierwszego związku, przed ślubem zaginął jego ojciec, po czym się okazało, że wpadł do rowu, złamał dwie nogi w kolanach i zmarł na miejscu. I tak zostałam sama z dzieckiem, z czym nie mogłam sobie poradzić. Jednak nie chciałam stracić tego, co otrzymałam. Stwierdziłam, że nie poddam się i nie zwątpię. Wtedy zaczęłam się gorąco modlić słowami: „Boże Ty jesteś moją radością, Ty jesteś moim życiem i wiem, że mi pomożesz!”. Mówiłam to, chociaż było mi bardzo trudno i na początku miałam w sercu ogromny żal do Boga , ale potem zrozumiałam, że to jest czas próby, sprawdzian mojej wiary. Uchwyciłam się ufności, szepcząc: „Nigdy w Ciebie Boże nie zwątpię, bo Ty mi uratowałeś życie”. Miałam świadomość, że znalezienie się w Ośrodku „Nadzieja” i to wszystko, co się później wydarzyło, było Jego interwencją w moje życie. On sam mnie uratował! Potem przez osiem lat czekałam na męża. Modliłam się w intencji znalezienia go, stawiając Bogu jeden warunek, aby była to osoba wierząca. I tak w zeszłym roku pojechaliśmy do Medjugorje i pamiętam, jak tam prosiłam o niego Matkę Bożą mówiąc jej, że przecież ona wie o wszystkich trudnościach codziennego życia.

Zostałam wysłuchana

Do dzisiaj modle się w ten sposób, że rozmawiam z Bogiem, jak z osobą, która jest ze mną zawsze. W naszej rodzinie modlitwy nie zaczyna się od słów prośby, ale przeproszenia i właśnie dziękczynienia za wszystko, a przede wszystkim Jego obecność. Nauczyłam się dostrzegać potrzeby innych ludzi i na ile mogę przychodzić im z pomocą. Bóg nauczył mnie miłości i bezinteresowności. Dal mi cudownego męża i wspaniałą rodzinę. On mi dał wszystko! Nowe życie… Chwała Panu!

Irena, 34 lata Źródło: fronda.pl


Boży nokaut, czyli wzloty i upadki Artura


Kiedy miałem 7 lat ukradłem pierwsze 100zł. W 6 klasie swobodnie kradłem w sklepie różne słodycze. Chodząc do szkoły podstawowej nie miałem żadnego kłopotu z tym, aby kraść pieniądze.

WTEDY OKRADAŁEM SWOICH NAJBLIŻSZYCH, SWOJĄ RODZINĘ. W II klasie podstawówki zapaliłem swojego pierwszego papierosa... W kl.5 zacząłem pić piwo. Oczywiście wszystko to robiłem z umiarem, tzw. "cichaczem", ażeby, tylko rodzice tego nie dostrzegli. Ponieważ byłem bardzo dobrym uczniem, dostałem się do szkoły, którą sam sobie wybrałem, czyli do liceum ekonomicznego. Pierwsza klasa szkoły średniej była moim wielkim tryumfem. Czołówka klasowa jeśli chodzi o oceny, konkursy recytatorskie, udział w wielu zawodach sportowych,

popularność w szkole... Po prostu żyć nie umierać.

W tym czasie mój najlepszy kolega zaprowadził mnie po raz pierwszy do prawdziwego pubu. To było niesłychane przeżycie. Ja Artur, mając lat 16,usiadłem obok starszej obok mnie młodzieży, na "legalu" wziąłem papierosa, zamówiłem sobie piwo... Poczułem się jak prawdziwy mężczyzna. Jeszcze dookoła mnie wiele atrakcyjnych kobiet. To już był szczyt moich marzeń.

Drugą i trzecią klasę szkoły średniej mogę porównać do ruchomych schodów, które bez wysiłku... prowadziły w dół. Razem z narkotykami na serio w moim życiu pojawiły się kradzieże, rozboje i imprezowanie... Narkotyki osłabiały moją siłę fizyczną Ale nie tylko. Dawały mi poczucie pewności siebie i świadomość tego, że jestem kimś. Budowały w moim umyśle nieistniejący obraz mnie samego - człowieka, który pokona góry, zdobędzie każdą dziewczynę, poradzi sobie z wszystkimi problemami... Skąd brałem pieniądze na narkotyki? Zacząłem jeździć z chłopakami na "zarobek" - kradzieże w sklepach... Byłem agresywny i zły. Nie tolerowałem innych ludzi. Wszystkich starałem się poniżyć, abym był lepszy... Bardzo schudłem, zaczęły psuć mi się zęby, czasami dostawałem tzw. paranoi, jakiś dziwnych, przerażających stanów psychicznych. Moją sytuacje w domu określić można mianem strasznej wojny...
O szkole już nie wspominam. W niej wizyty policji, anonimowe listy o moim zachowaniu się na osiedlu. I to był mój dramat. Ta relacja doskonale przeszła na mój kontakt z Bogiem. Nie było go w cale.

Zobaczyłem swój dramat: młody, zdolny, przystojny chłopak, w przeciągu czterech lat zniszczył sobie życie. Czy szukałem pomocy u Boga? Nie! Nawet mi to nie przyszło na myśl...  I tutaj zaczyna się coś, o czym nigdy nawet nie śniłem.
Był rok 1997, kiedy z moją  mamą odbyłem I pielgrzymkę do Medziugorju. To wtedy na górze Kriżewac, przy XII stacji, usłyszałem słowa księdza: "Jeżeli chcecie coś zmienić w swoim życiu, przy tej stacji możecie to oddać Bogu i Maryi".

Po tych słowach, stojąc za skałą mocno płakałem. Iw tych matczynych łzach, ofiarowałem mnie i mojego brata Niebu. Wtedy czułem, że to co się dzieje nie odbywa się gdzieś tylko wysoko w górze, ale jest przedmiotem konkretnego działania tutaj na ziemi. Moja mama nazwała tę chwilę początkiem drogi z Maryją... Pamiętam, że kiedy wróciła z tej pielgrzymki, ja nie mogłem się nadziwić jej radości i pokoju jaki z niej emanował. To było coś wyjątkowego. Potem były kolejne wyjazdy - w sumie 4 wyjazdy do Medziugorju, setki odmawianych Różańców, zamawiane msze św. w mojej intencji i w intencji mojego brata który był dilerem narkotykowym. Piszę był, ponieważ sam przeżył głębokie  nawrócenie, aż w końcu wiele nocy nie przespanych, to była życiowa modlitwa mojej mamy Urszuli... Ona była jedyną ziemską osobą która mnie nie skreśliła, nawet moi koledzy, z którymi imprezowałem już się zastanawiali czy ze mnie jeszcze "coś" będzie. Już nie mówiąc o nauczycielach w szkole.
Ona do końca stała przy mnie. Kiedy widziała, że nic już na mnie nie działa, po prostu się modliła. Różaniec, nabożeństwo do Ojca Pio, Różaniec... to wszystko działo się jak gdyby "za moimi plecami". Ja robiłem swoje, a moja mama, Maryja i całe Niebo robiło swoje. Ja wszystko zawalałem, a ona z głośnym wołaniem i krzykiem do Boga wszystko starała się odbudować.

Czy jej się udało? Chyba tak, ponieważ jestem już 4-ty rok klerykiem w Zgromadzeniu św. Michała Archanioła. Dzięki łasce Bożej codziennie przyjmuję Komunię św., modlę się Słowem Bożym...im więcej czasu mija od tamtych chwil, tym większe rodzi się w moim sercu zdumienie i podziw, dla wielkich rzeczy, które uczynił mi Wszechmogący.

------------



Wołanie Maryi w Medziugorju:


Odmawiajcie różaniec razem!

Poście!

Wyłączcie telewizję i odmawiajcie różaniec z całą rodziną.

Chodźcie do spowiedzi w każdym miesiącu!


===========

 

Marcin- świadectwo różańcowe

Modlitwę różańcową odkryłem właściwie w drodze. Jest to dla mnie „modlitwa drogi”. Gdy miałem przejść na przykład cztery kilometry na stację PKP, brałem do ręki różaniec i idąc się modliłem. Czasami przez kilka miesięcy codziennie pokonywałem ten odcinek drogi.

Dojeżdżałem do pracy w jednym z marketów, a potem na studia. Utkwiło mi w pamięci świadectwo Matki Teresy z Kalkuty. Otóż ona mierzyła drogę nie na kilometry, tylko na odmówione różańce. Kiedy gdzieś jechała czy szła, zaraz zaczynała odmawiać różaniec i ta modlitwa ją cały czas niosła. Skoro jej się tak wszystko w życiu poukładało, pomyślałem, to i ja mogę spróbować.

Było to odkrycie przeze mnie modlitwy różańcowej. Najbardziej lubiłem rozważać w drodze tajemnicę Nawiedzenia św. Elżbiety. Można było w pewnym momencie uchwycić Maryję za rękę i iść przez chwilę razem. Było mi wtedy naprawdę łatwiej, a wszystko wokół stawało się piękne.

 

Wybrane myśli Jezus do G. Bossis


Uważaj, aby o  nikim nie mówić  źle.

W każdej duszy jest trochę dobra, choćby w zarodku".

„Przyjmując z uśmiechem drobne, codzienne doświadczenia, opatrujesz moje rany.”



Z cyklu: Rozsądek pilnie poszukiwany

Jest wiele smutnych  zachowań uczniów. Przedstawiamy niektóre z nich po to, aby zmusiły nas do refleksji i były źródłem głębszej modlitwy za siebie, a przede wszystkim  za tych, którzy niszczą siebie, nas  i innych.



Trzeba czasami spojrzeć na drugich upadki,

aby nie myśleć, że wszystko jest dobrze i teren jest gładki.

Sobie też trzeba spojrzeć dobrze  w oczy,

czy czasem zło i  do nas właśnie  nie kroczy. Z.B.

 

Wyzywał nauczycielkę

Uczeń (17l.) gimnazjum w miejscowości B. obrzucił stekiem wyzwisk swą nauczycielkę. Chłopak zamiast  uważać na lekcji, wyzywał nauczycielkę ku uciesze kolegów.  Kiedy miarka się  przebrała i zawiodły  wszelki  próby mediacji z krnąbrnym uczniem, dyrektorka szkoły wezwała policję.

Uczniowi grozi rok więzienia.

13-letni uczniowie z miejscowości D. wracali ze szkoły , gdy drogę zaszło im dwóch rówieśników. Zaczęli zaczepiać chłopców. Młodzi chuligani zaczęli ich kopać, szarpać, i rzucać w nich kamieniami. Przerażeni nastolatkowie uciekli do domów i opowiedzieli rodzicom o zajściu. Chuligani zostali zatrzymani przez policjantów. Staną prze sądem rodzinnym.


Skatowany na cmentarzu

Stał zziębnięty na przystanku. Nagle podjechał Volgkswagen golf  i zaproponował podwiezienie. Chłopak (20l.) naiwnie wsiadł do auta. Wtedy jednak okazało się, że oprócz kierowcy w wozie  jest jeszcze  5 zbirów. Cała banda wywiozła chłopaka na cmentarz, skatowała go i okradła. Na szczęście policja na podstawie rysopisu  szybko

złapała bandziorów. Mogą liczyć na 12 lat więzienia.

Co zrobić, żeby było lepiej? Bierzmy przykład z Jezusa. Maryja powiedziała: Jezus oddalił  szatana modlitwą i postem.

 

Świadectwo

Potrzeba mi było tragedii mojego dziecka żeby nawrócić mnie na ścieżkę Bożą


W ubiegłym roku mój 10 miesięczny synek poparzył się bardzo poważnie na skórze twarzy, szyi, obojczyka i brzuszka. W tamtym momencie nie zdawałam sobie jeszcze sprawy jakie poparzenie jest poważne. Wylądowałam z nim w moim szpitalu powiatowym, ale ze względu na rozległe poparzenia, a w szczególności naciski osób z mojej rodziny przewiozłam go do Kliniki Oparzeń. Kiedy tam dotarłam i usłyszałam diagnozę załamałam się- oparzenia drugiego i trzeciego stopnia, martwica skóry(czekał go przeszczep), zakażenie ran które zaatakowało już płuca…To było straszne, to było dla mnie jak wyrok… I wiecie co się wtedy stało?

Wyciągnęłam z torebki mój różaniec (w tamtym momencie można powiedzieć że byłam “letnia” w mojej wierze) i zaczęłam się modlić.

Prosiłam także wszystkich którzy wtedy do mnie telefonowali o modlitwę za mojego syka, a rodziców o zamówienie mszy świętej o udaną operację (dodam, że to się działo w miesiącu październiku- miesiącu modlitw różańcowych) .Msza święta o zdrowie mojego maluszka odbyła się w niedzielę a na poniedziałek był szykowny do przeszczepu. Kiedy w poniedziałek rano lekarze zdjęli opatrunek okazało się że martwa skóra zaczęła się regenerować(zaczęła robić się ukrwiona). Postanowili założyć opatrunek i poczekać do środy co będzie dalej – z resztą skóry. W środę okazało się że kolejne miejsca zregenerowały się, więc znowu czekali dalej. W piątek po opatrunku dowiedziałam się,że w następnym tygodniu wracamy do domu…Leczenie trwało jeszcze przez rok- w tej chwili moje dziecko nie ma nawet śladu – tylko na brzuszku niewielkie bielactwo poparzeniowe, którego prawie nie widać… Zacytuję słowa lekarza naostatniej wizycie:

” Maluchu miałeś w niebie gwiazdę, która nad tobą czuwała”.

Ja powiedziałam lekarzowi “Panie doktorze ja cały czas modliłam się wtedy w szpitalu za niego” (zapomniałam dodać, że nie tylko ja), na to lekarz odpowiedział i ma pani tutaj tego efekty! Proszę Państwa (do mnie i do mojego męża) gdyby wszystkie dzieci wyglądały tak ja wasz synek to ja dostałbym nagrodę Nobla.

Powiem wam jeszcze jedną bardzo ważną rzecz- kiedy byłam w ciąży zawierzyłam to dziecko Maryi.

Potrzeba mi było tragedii mojego dziecka żeby nawrócić mnie na ścieżkę Bożą …..Z biegiem czasu zaniedbałam modlitwę różańcową, ale teraz za sprawą Orędzi MB już żadnej modlitwy nie zaniedbuje. Kocham Pana Jezusa Maryję i Pana Boga całym sercem, i całym sercem wierzę w te orędzia….  Ale niestety czasem człowiek musi upaść, żeby się podźwignąć na nowo. Żeby Pan Jezus mógł podnieść z każdego upadku. (www.dzieckonmp.pl)

Radość

Jaka radość, czuję bliskość Pana,,moje serce dźwięczy szeptem słów, modlitwa płynie z moich warg, w mojej duszy zamieszkał Pan.

Przybądźcie wszyscy, śpiewajmy Panu radosną pieśń dziękczynienia,oblicze Jego czcijmy, śpiewajmy Panu psalm.

Nasz Bóg jest wielki, to w Jego dłoni są szczyty gór i krańce ziemi
i morze, które szumi, On stworzył cały świat.

Klęknijmy przed Nim, pochylmy głowy, oddajmy cześć Stwórcy swemu:jesteśmy Jego ludem, owcami Jego łąk.


Modlitwa o uzdrowienie

Jedną z form działalności apostolskiej Jezusa było uzdrawianie chorych."I obchodził Jezus całą Galileę , nauczając w  tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelki słabości wśród ludu( MT4,23)

Popularnie się mówi, "Msza uzdrowieniowa" lub "Msza o uwolnienie i uzdrowienie" lub "modlitwa wstawiennicza". Znaczy, że będzie to Msza i modlitwy ze szczególnym akcentem  na prośby do Boga o uzdrowienie z chorób fizycznych, duchowych lub umysłowych.  Zawsze też jest poświęcenie  wody, soli i oleju.

To jest ten szczególny moment leczenia według słów Jezusa:...uzdrawiajcie chorych,którzy tam są,i mówcie im: Przybliżyło się do was Królestwo Boże"(Łk10,8-9) Owoce są takie, że niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą(Mt11,4-6)

Pan Jezus uzdrowił Gosię (świadectwo)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

1. 06. 2011 roku 4-letnia dziewczynka Małgosia została przyjęta na oddział szpitala dziecięcego w Bielsku Białej. Lekarze nie wiedzieli co jej jest, słabła, miała bardzo słabe mięśnie, prawie już nie potrafiła chodzić.

Nie mogła chodzić po schodach, a nawet wstać.

Niestety w Niedzielę stan zdrowia bardzo się pogorszył...
Przyjęto ją na oddział. Badania jedne, drugie nic nie wykazały, nie wiadomo co jej było. W końcu zrobiono biopsje kręgosłupa, okazało się, że jest to zespół Guillaina Barre, bardzo rzadka i ciężka choroba. Podjęto leczenie, Gosia została przyjęta na oddział w środę, w sobotę zaczęła już przyjmować pierwsze lekarstwa. Niestety w Niedzielę stan zdrowia bardzo się pogorszył, wymioty, bóle głowy, nie wiedzieliśmy co się dzieje, lekarze też nie wiedzieli co się dzieje, kolejne wątpliwości, kolejne badania. Poniedziałek nie przyniósł większych zmian.

We Wtorek przyjechałam do Skoczowa za namową mojej koleżanki Dorotki modlić się o zdrowie dla Małgosi. Niesamowite było to, że kiedy ksiądz czytał intencje tutaj przy ołtarzu o zdrowie dla Gosi wówczas przy mojej ławce drugi ksiądz znaczył znak krzyża Świętego. Było to niesamowite.

Przeszła Środa, Czwartek i Gosia zaczęła stopniowo odzyskiwać siły, skończyły się bóle głowy, wymioty, było zdecydowanie lepiej.
Po 10 dniach skończonej kuracji leków, kolejna biopsja i okazało się, że choroba się zatrzymała. Powiem tylko, że w najgorszym stadium tej choroby mięsień, jakim jest serce może się zatrzymać.
Dziś po roku Gosia już normalnie, jak wszystkie dzieci biega, skacze, tańczy i jest zdrową dziewczynką za co jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu Chwała Panu! (bogurodzica.ox.pl>Świadectwa)
------------------------------

Uzdrowienie z nałogu palenia papierosów  - Leszek


Szczęść Boże, mam na imię Leszek. Chciałem wam powiedzieć, jak Jezus uwolnił mnie z nałogu, który przez lata był czymś, co mnie bardzo trapiło. Chodzi o nałóg palenia papierosów.

Sam nieraz próbowałem go rzucić, co mi się nie udało. Jeżeli tutaj są palacze to wiedzą, jak ciężko jest zerwać z tym nałogiem.
Będąc tu kiedyś na mszy z modlitwą o uzdrowienie, bardzo prosiłem Jezusa, żeby ode mnie zabrał ten nałóg i żebym mógł funkcjonować normalnie bez tego.

Od tamtej pory, po tej modlitwie, po tym oddaniu się Bogu po prostu przestałem palić, w ciągu jednego dnia i już pół roku nie palę. Chwała

Panu! ( bogurodzica.ox.pl>Świadectwa)


Słowa do zapamiętania:

"A Pocieszyciel Duch św., którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy".

--------------------------------------

Gry komputerowe- zagrożenie czy dobrodziejstwo XXI w.?

Zalety

Po pierwsze niektóre gry pomagają nam rozwijać nasz umysł i wyobraźnię. Nie pokonamy kolejnego etapu bez wysilenia naszych szarych komórek. W obecnych czasach gry wymagają od gracza co raz to większej zdolności logicznego myślenia. Dla przykładu podam tu grę „Simsy”. Aby sims miał dobre warunki do życia musimy zbudować dla niego dom, co wymaga od nas sporej wyobraźni. Opiekując się każda postacią, kształcimy nasze zdolności zarządzania. Gry przyrodnicze i podróżnicze pomagają nam rozszerzyć nasze wiadomości o świecie. Jeszcze inne zwiększają naszą wiedzę historyczną, np.” Europa Universalis”.

Drugim argumentem jest to, iż gry komputerowe stanowią również dobry sposób spędzenia wolnego czasu. Pada deszcz, a na dworze jest zimno. W takiej sytuacji możemy się zając, a zarazem zrelaksować grą. Jest to oczywiście relaks do czasu, gdy potrafimy ograniczać czas spędzany przed monitorem.

Po trzecie, nie męcząc już naszych oczu ciągłym wpatrywaniem się w monitor, również możemy znaleźć hobby związane z danym tematem. W prasie pojawia się wiele ciekawych i przydatnych artykułów. Szukanie i kolekcjonowanie nich może być bardzo ciekawym zajęciem. Dzięki temu możemy również zwiększyć naszą wiedzę o ulubionej grze.
Z kolei grafika, muzyka i efekty zawarte w grze są pewnego rodzaju sztuką, kolejną muzą- komputerową. By produkt się sprzedał musi go stworzyć człowiek o sporej wyobraźni, kreatywności i wiedzy informatycznej.

Brutalność i inne niepokoje

Z kolei brutalność występująca w grach ma bardzo negatywne znaczenie. Agresja bohaterów gry, przenosi się do realnego życia. Sądzimy że skoro fikcyjna postać coś może to my również. Niestety bardzo często te omylne wnioski doprowadzają do bijatyk, a nawet śmierci. Przykładem może tu być przykłada 10 letniego chłopca, którego ogarnęła moda gier „Pockemon”. W czasie walki pockemonów, którą odbył ze swoim kolegom został przez niego podpalony. Tą zabawę chłopiec przypłacił życiem.

Kolejnym kontrargumentem, a zarazem najbardziej niebezpiecznym skutkiem grania w gry jest możliwość uzależnienia. Sami nie zauważamy jak czas spędzany przed monitorem wydłuża się z 1 godziny do 5-10 dziennie. Wówczas zaczynamy tracić kontakt z otoczeniem, a nasze relacje z rodziną i przyjaciółmi ograniczają się do minimum.

Nie widzimy świata poza komputerem.

Gdy tylko nie mamy do niego dostępu stajemy się nerwowi, nie potrafimy znaleźć sobie miejsca. Zdarzały się również przypadki śmierci osób uzależnionych. Pewien chłopak przez 84 godziny nic nie jadł, nie pił i nie spał, po prostu grał. Jednak ta gra była ostatnią, którą rozegrał w swoim życiu. Opisany przeze mnie przykład nastolatka, powinien być przestrogą dla wszystkich maniaków gier komputerowych.

Senność na lekcjach

Nasze zainteresowanie daną rzeczą może negatywnie wpłynąć na nasze wyniki w nauce. Gdy tylko stajemy się posiadaczami nowej gry, poświęcamy jej cały swój wolny czas. Gorsze stopnie w szkole, senność na lekcjach, spowodowana zbyt długim graniem, są już pierwszymi objawami uzależnienie i nie należy ich ignorować...działają jak narkotyk.
Komentarz -propozycja: Przed każdym włączeniem komputera proście Anioła Stróża o prowadzenie, Ducha Św. o światło, Maryję o pomoc w uniknięciu straty czasu itp. Na pewno niebo przyjdzie z pomocą i czas przy komputerze nie będzie czasem straconym. Niebo wie co wam potrzeba!!!


----------------

Jak wybrać w przyszłości dobrą żonę lub męża.!!

Zaproście do przeczytania tego świadectwa wasze starsze siostry lub braci, którzy juz myślą o tym ,aby wybrać dobrą żonę lub męża. Oto podpowiedź

jak to realizować?

Vicka na temat małżeństwa:

"Chciałabym powiedzieć młodym: Nie bójcie się zaangażować w małżeństwo, wybrać drogi małżeństwa!Lecz aby iść pewną drogą, jakakolwiek by nie była, najważniejsze jest to, aby postawić Boga na pierwszym miejscu, żebyście zaczynali wasz dzień modlitwą i modlitwą go  kończyli. Jest rzeczą pewną, że małżeństwo, w którym niema modlitwy, nie potrwa zbyt długo. Jest puste. Tam, gdzie jest modlitwa jest miłość, a gdzie miłość tam jest wszystko. Ale jaka miłość?

Najpierw miłość do Pana Boga, następnie miłość do osoby, z która macie zamieszkać. …Uczyńcie Boga najważniejszą osobą w waszej rodzinie, Królem waszej rodziny,postawcie Go na pierwszym miejscu, a wtedy On będzie was błogosławił, nie tylko was samych, lecz także tych, którzy będą się z wami stykać.Na pytanie skąd  młoda dziewczyna ma wiedzieć, którego chłopaka wybrać na męża odpowiedziała: Przez modlitwę  to rzecz pewna.

Jeśli zapytasz na modlitwie  jakie jest twoje powołanie, Pan Bóg na pewno ci odpowie. Musisz mieć dużo dobrej woli. Alenie trzeba się śpieszyć.

Nie galopować się i nie wołać na widok pierwszego z brzegu chłopca, który się pojawi:’To jest chłopak dla mnie.”
Nie , nie trzeba tak mówić!Należy podchodzić do tego spokojnie, modlić się i czekać na czas Pana Boga.
Na odpowiedni czas. Trzeba być cierpliwym i czekać, aż On Bóg, przyśle ci odpowiednią osobę.

Cierpliwość jest tu bardzo zazna. Wszyscy mamy skłonność do tego, żeby tracić cierpliwość, za bardzo się spieszymy, a potem, kiedy popełnimy pomyłkę, mówimy: Panie Boże ,za co? Ten mężczyzna nie był dla mnie.

Z pewnością on nie był dla ciebie, ale trzeba było zachować cierpliwość.Bez cierpliwości i modlitwy nic się nie może udać.
Dzisiaj powinniśmy być o wiele bardziej cierpliwi, otwarci, aby odpowiedzieć na to, czego pragnie Pan Bóg".

--------------------

Zostałem uzdrowiony

Nabożeństwo medziugorskie w Woli Justowskiej

Miał 11 lat i był chory na astmę. Od  drugiego roku życia chorowałem na astmę oskrzelową. Kilka razy przechodziłem zapalenie płuc i oskrzeli.Czasem ataki duszności były tak silne, że musiało interweniować pogotowie. Kolejne pobyty w szpitalu, dwukrotny wyjazd do sanatorium nie przynosiły żadnej poprawy. Dwa razy dziennie przyjmowałem silne leki. Życie ze świadomością, że tak będzie zawsze przerażało mnie.Mama postanowiła zabrać mnie na nabożeństwo medziugorskie do Woli Justowskiej.Miałem wtedy 11 lat.Jak tylko umiałem, ale szczerze i gorąco prosiłem Niebieską Mamę o pomoc.    Właśnie wtedy 25 listopada 1996r.zostałem uzdrowiony.Od tego dnia nie miałem ani jednego ataku. Po wizycie u lekarza, zgodnie zresztą z jego zaleceniem nie przyjmuję żadnych leków i jestem zdrowy. Mogę grać w piłkę, biegać i cieszyć się życiem podobnie jak moi rówieśnicy. Bardzo kocham Matkę Bożą i Jej Syna.Dobry Boże, bądź uwielbiony za wszystkie Twoje dzieła.  Marcin z Krakowa.  Źródło nr5

===

Poprawiony: środa, 21 sierpnia 2024 19:02